Rozdział 111

Bezradnie patrzyłam, jak Rolls-Royce Henryka znikał za rogiem z moim synem w środku. Nogi się pode mną ugięły i osunęłam się na najbliższą ławkę, drżąc z wściekłości i strachu. Rodzice wokół mnie wciąż szeptali zdezorientowani, niektórzy rzucali w moją stronę zaniepokojone spojrzenia.

W samochodzie...