67. Opiekunka do dziecka pt.2

Pomógł mi zejść z maski swojego gigantycznego samochodu i poszedł za mną do środka, mimochodem rozglądając się, czy miał rację.

„Halo?” zawołałam roztargniona, rozglądając się po pustym salonie.

„Mówiłem ci już, że nikogo nie ma w domu,” wzdrygnęłam się, czując nagle jego dłonie na moich biodrach,...