114

Świt zastał całą watahę wciąż biegającą w tę i z powrotem, jakby w ogóle nie spali. Skutki ataku były wszędzie. Nie trzeba było daleko szukać.

Bavanda zamknęła się w swoim pokoju, całkiem sama. Nikt nie chciał jej słuchać, choć i tak nie miała wiele do powiedzenia.

Ręce Bavandy były splamione krwi...

Zaloguj się i kontynuuj czytanie