Rozdział osiemdziesiąty jeden

Zima ciągnęła się już od wielu dni. Trzymała nas wszystkich w domach; śnieg był zbyt gęsty, by ktokolwiek rozsądny mógł podróżować. Zimno przypominało mi o chłodzie, który ogarnął mnie, gdy patrzyłem, jak mój wujek rozrywa na kawałki swoje własne dziecko i kochankę. Starałem się nie myśleć o tym, al...