Rozdział dwieście pięćdziesiąt

BARTLETT

Jeśli spojrzy choć raz, zorientuje się...

Gdy zaczyna ssać jeszcze bardziej zachłannie, wiem, że zaraz dojdę, że nie ma na to rady. Sięgam do przodu i chwytam ją za tył głowy, wbijając się brutalnie w jej gardło i skupiając jej uwagę na moim kutasie, podczas gdy staram się schować kły...

Zaloguj się i kontynuuj czytanie